Zakupy poprawiają humor... zdecydowanie. Gorzej jest jak się staje przy kasie... ale w końcu raz się żyje. Jakoś tak mam, że jak już mi się coś w sklepie spodoba to kuchnia musi być cholernie drogie.
Dziś mój wzrok przykuła torebka i koszula z krótkim rękawem. Jedno za 80 zł drugie za 100. Ani jedno ani drugie nie wygląda na taką kwotę... Stwierdziłam, że biorę albo jedno albo drugie więc poszłam przymierzyć koszule. Leży niemal idealnie (co przy moich niedorobionych rozmiarach nie zdarza się znowu tak często). Koszulę biorę. Ale ta torebka... taka ładna jest i tak by mi do tej koszuli pasowała... Aż się prosiła żeby ją wziąć z wieszaka i zanieść do kasy... Proszę jak to kobieta sobie różne rzeczy potrafi wyjaśnić. To było silniejsze ode mnie i tak jestem szczęśliwą posiadaczką nowej koszuli i nowej torebki... 180 zł nie moje, ale że miała kupon rabatowy to "tylko" 150. Żeby nie psuć sobie humoru po udanych zakupach staram się wyprzeć ze świadomości moment rozstawania się z pieniędzmi ;)
hmmm wiesz, że wyparcie to jeden z mechanizmów obronnych:) ale na pocieszenie napiszę Ci, że ja też dziś udałam trochę kasy, ale pozytywnie, nie muszę sobie niczego tłumaczyć:D po prostu poszłam z nastawieniem, że czeka mnie taki a nie inny wydatek;) i przyznam szczerze miałam w tym wielką przyjemność, w sklepie było wyjątkowo mało ludzi, nie musiałam się stresować, że w kolejce do przymierzalni stoi kilkanaście wkurzonych kobitek:)
OdpowiedzUsuńTym razem zakupy zaliczam do bardzo udanych pod każdym względem:)
Wiedziałam, że mnie zaraz zdiagnozujesz :) Twoje zakupy rzeczywiście bardzo udane :)
OdpowiedzUsuń