Myśli nie moje

"Zamknij oczy, ale nie umieraj. Masz prawo do płaczu.
A potem wstań i walcz o następny dzień."
/Anna Kamieńska/

niedziela, 31 października 2010

Qumran i Kąpiele błotne

Z Masady jechaliśmy do Qumran. W sumie jedno z mniej ciekawych miejsc. Qumran to ruiny starożytnej osady. Była zamieszkiwana przez wiele stuleci, pierwsza faza osadnictwa to VIII i VII w p.n.e., kiedy znajdowało się tu tak zwane „Miasto Soli”. Kolejna faza rozpoczęła się ok. połowy II w p.n.e., wtedy m.in. wzniesiono część w której mieści się skryptorium. Większość uczonych skłania się do poglądu, że w okresie od połowy II w p.n.e. do 68r n.e. Qumran było siedzibą esseńczyków. Było to jedno ze stronnictw religijnych, a w szerszym rozumieniu religijno-społecznych. Unikali kontaktu ze Świątynią, żyli w zamkniętych społecznościach, byli bardzo przywiązani do praktych religijnych, zajmowali się studiowaniem i przepisywaniem świętych ksiąg.

W latach 1947-1956 w jedenastu grotach niedaleko ruin Qumran znaleziono zbiór dokumentów spisanych po hebrajsku, aramejsku i grecku. Rękopisy datuje się na okres od II w p.n.e. do I w n.e. Znaleziono ich około 800. Dzielą się na teksty biblijne i niebiblijne.

Nasze zwiedzanie zaczynamy od filmu, ale Tomek stwierdził że w filmie trochę pofantazjowali więc nie mamy go sobie brać do serca. Przechodzimy do pomieszczenia w którym znajdują się znaleziska archeologiczne, naczynia, stągwie w których znaleziono zwoje. Następnie przechodzimy do skryptorium gdzie stoi ława na której przepisywano teksty. Na ścianie wisi replika rękopisów. Na koniec wychodzimy na dwór i siadamy po zadaszeniem żeby posłuchać co Tomek ma do powiedzenia w tym temacie. Opowiada trochę po czym daje nam czas wolny na przejście ruin i na sklep. Ruiny „zaliczamy” szybko i przechodzimy do sklepu… że tak powiem EH! Po choler mi znowu ten sklep ale ok.

Wracamy do autokaru. Kierunek Morze Martwe. Morze które jest jeziorem leży na pograniczu Izraela, Autonomii Palestyńskiej i Jordanii. Nazywa się je też Morzem Słonym… dlaczego chyba nie muszę tłumaczyć. Zasolenie jest tak duże że człowiek swobodnie unosi się na wodzie. I można sobie tak dryfować… „tylko proszę nie dryfować do Jordanii” – Tomek

Według tradycji akceptowanej przez wielu uczonych głęboko na dnie leża ruiny Sodomy i Gomory

Wysokość lustra wody to 418 m pod poziomem morza czyli głęboka depresja, aż dziwne, że humory nam tak dopisywały ;) W związku z dużym zasoleniem prawie zupełnie nie ma życia organicznego

Podobno niejaki Wespezjan (cesarz rzymski od 69 do 79 roku) nie mógł pojąć że w Morzu Martwym nie można się utopić więc kazał wrzucać do wody swoich żołnierzy (jak powiedział Tomek) lub jeńców (jak mówi wikipedia), ale z relacji Tomka mogłam coś przekręcić bo to był akurat moment mojego przebudzenia z drzemki i to mogli być żołnierze ale nie rzymscy tylko wzięci w niewolę czyli jeńcy… bo swoją drogą który dowódca wrzucałby swoich żołnierzy do morza, niechby tak jednak dało się utopić… przecież nie zmniejszał by swojej armii…

Miejsce w którym byliśmy słynie z kąpieli błotnych. Prawie Woodstock… Nie jestem zwolennikiem takiego „babrania” ale jak wszyscy to wszyscy więc pomazałam się błotem, ale uczucie takie se…

W ogóle trochę miałam inne wyobrażenie morza. Spodziewałam się zwałów soli ale to podobno nie w tym rejonie. Samo doświadczenie unoszenia się na wodzie fajne, ale na dłuższą metę nużące. I to uczucie kiedy wchodzi się do wody. Czujesz jak zapadasz się w to błoto uuuu… zdecydowanie nie lubię czegoś takiego. Po ok. 15 minutach mogę zmyć błoto, nareszcie! Tomek zapewniał, że kąpiel w morzu a szczególnie ta błotna odmładza o minimum 10 lat. To był kolejny powód mojego zastanowienia się czy poddać się „cudownemu” zabiegowi bo skoro teraz myślał że mam 16 lat… ;) Spłukałam z siebie szarą maź i kurcze skóra gładziutka jak nie wiem, jednak to błoto coś w sobie ma. Na plaży trzeba przyznać trochę się poleniliśmy. Posiedzieliśmy na słoneczku, oj gorąco było. Ale zaplecze pozostawia wiele do życzenia. Mówię tu o przebieralniach, prysznicach, kibelkach. Jakby to było w Polsce to bym powiedziała że zalatuje PRLem ale w Izraelu nie wiem czym mogłoby zalatywać. Na plus – mają świetny sok ze Świerzych pomarańczy z lodem.


Wracamy do Betlejem. Ale jakbym miała jechać jeszcze raz to nie wiem… chyba że byłyby to inne rejony morza.

1 komentarz:

  1. Wow, zazdroszczę wyprawy :) Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zwiedzić tamte rejony :)

    OdpowiedzUsuń