Dawno nie było dziennika pokładowego a więc...
Wróćmy do Masady. Jest to starożytna twierdza żydowska położona na szczycie płaskowyżu na wschodnim skraju Pustyni Judzkiej, nad Morzem Martwym.
Widoki zapierają dech. W oddali morze, potem długo nic, płaska przestrzeń niczym nie pokryta i nagle ściana wzgórza.
Masada była twierdzą Heroda, ale ten podobno nigdy w niej nie był. W czasie wojny żydowskiej (66r n.e.) twierdzę zajęli zeloci. W roku 73 była jednym z trzech ostatnich punktów oporu przeciwko Rzymianom. Oblężenia podjął się Flawiusz Silwa. Brało w nim udział 5 tyś żołnierzy rzymskich oraz 9 tyś niewolników i jeńców wykorzystywanych głównie do usypania skarpy po której rozpoczęto szturm. Na czele Zelotów stał Eleazar ben Jair. Kiedy dostrzeżono bezcelowość dalszej obrony przystano na propozycję zbiorowego samobójstwa. Zeloci twierdzili, że oddanie się do niewoli oznacza zaparcie się Boga. Natomiast zabójstwo było mniejszym grzechem niż samobójstwo. Dlatego każdy mężczyzna zabił swoją rodzinę. Następnie wylosowano dziesięciu którzy zabili pozostałych a z tej dziesiątki jednego, który zabił resztę i ostatecznie popełnił samobójstwo. Ocalały dwie kobiety i kilkoro dzieci.
Tomek oprowadza nas po kolejnych zakamarkach twierdzy. W trakcie zwiedzania cztery osoby postanawiają nie zjeżdżać kolejką a chodzić ścieżką węża. My zwiedzamy dalej. Oglądamy makietę, na której demonstruje się skąd czerpali wodę. Garnuszkiem przypiętym łańcuchem (niczym w "Misiu") Tomek leje wodę na "pobliskie góry". Tam czasem pada. Woda spływała w dół aż do wybudowanych akweduktów, nimi zaś do twierdzy. A w zasadzie pod twierdzę.
Na skałach, murach można zauważyć czarny pasek, który biegnie w zasadzie przez całe ruiny. Ta linia odgranicza to co odkopano od tego co zrekonstruowano.
Wchodzimy jeszcze do synagogi, którą okupuje amerykańska wycieczka. "Nie ma nic gorszego od amerykańskiej wycieczki" stwierdza Tomek. To hołota a nie wycieczka. Wrzeszczą jakby ich ktoś ze skóry obdzierał, włażą gdzie popadnie, na mury, na kolumny. Normalnie jak małpki w zoo. Ja rozumiem spontaniczne wyrażanie radości ale ludzi... bez przesady.
Na synagodze kończy się nasze zwiedzanie Masady. Jeszcze rzut oka na otaczające nas góry i morze, na ruiny monastyru bizantyjskiego i do kolejki. Na kolejkę trzeba zaczekać więc korzystając z okoliczności sprzyjających postanowiłam zagadać do naszego przewodnika. I tu nastąpiła rozmowa roku, z której mam ubaw do teraz.
Kiedy dojeżdżaliśmy do Masady Tomek wspominał o zniżkach dla nauczycieli (w naszej grupie było ich sporo). Ale, że były mało opłacalne a załatwiania dużo to ostatecznie z nich zrezygnowano. Postanowiłam zapytać na jakiej podstawie nauczyciele dostają te zniżki no bo przecież nie na piękne oczy. Tomek spojrzał na mnie dziwnie. Wybełkotał coś o jakiejś karcie po czym pyta
- "A po co ci to... ty jesteś nauczycielką?" - ton głosu wyrażał zdziwienie i niedowierzanie, szkoda że miał okulary słoneczne na nosie bo jego oczy w tej chwili też musiały fajnie wyglądać.- "No jestem, pracuję w przedszkolu" - i tu już zupełnie zbiłam z tropu naszego przewodnika bo w odpowiedzi usłyszałam
- "Hmm, to ty nie masz szesnastu lat".
- "Troszkę więcej" - odpowiedziałam szczerze rozbawiona a Tomek oparł się o balustradę koło mnie (skoro nie szesnastka do pogadać możne :P)
Stwierdził, że jak pracuję w przedszkolu to muszę mieć HARD CORE. Jedna z nielicznych osób, która tak zareagowała. Zawsze wszyscy mówią o jak fajnie takie małe dzieciaczki i wychodzą z założenia że w zasadzie z nimi nic nie trzeba robić bo się tylko bawią. Tomek opowiadał jak kiedyś prowadził lekcję w 3 klasie podstawówki i stwierdził, że nigdy więcej. Chwilę pogadaliśmy i kolejka przyjechała. Rozmowa bardzo miłą i wesoła, zdziwiona mina Tomka - bezcenna ;)
Stwierdził, że jak pracuję w przedszkolu to muszę mieć HARD CORE. Jedna z nielicznych osób, która tak zareagowała. Zawsze wszyscy mówią o jak fajnie takie małe dzieciaczki i wychodzą z założenia że w zasadzie z nimi nic nie trzeba robić bo się tylko bawią. Tomek opowiadał jak kiedyś prowadził lekcję w 3 klasie podstawówki i stwierdził, że nigdy więcej. Chwilę pogadaliśmy i kolejka przyjechała. Rozmowa bardzo miłą i wesoła, zdziwiona mina Tomka - bezcenna ;)
Zabawna historia :) doskonale rozumiem takie sytuacje, bo też młodo wyglądam :) no, ale może nie aż tak młodo :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tomkiem w 100% :)
OdpowiedzUsuńzabieraj nas częściej na pokład, bo lubię Twoje wpisy, ściski przesyłam :)
Muszę podgonić z dziennikiem pokładowym bo go ostatnio zaniedbałam poważnie :) a to w końcu już ponad rok minął
OdpowiedzUsuńpięknie tam
OdpowiedzUsuń