Myśli nie moje

"Zamknij oczy, ale nie umieraj. Masz prawo do płaczu.
A potem wstań i walcz o następny dzień."
/Anna Kamieńska/

środa, 2 września 2009

Jerozolima - "starcie pierwsze"

Kto widział żeby w wakacje wstawać bladym świtem o 6 rano? Cóż... wyjazd o 8 więc się trzeba wyrobić.

Wyruszamy w naszą pierwszą wyprawę. Jedziemy w stronę "przejścia w murze". Tomek znowu opowiada. Tym razem wiem o co chodzi. Betlejem należy do autonomii palestyńskiej która jest w konflikcie z Izraelem. Izrael w obawie przed bojówkami palestyńskimi zaczął budować "mur bezpieczeństwa" wokół Betlejem... Nie wiem kto kogo bardziej się tam obawia... Betlejem stało się gettem. Tylko około 300 osób ma pozwolenie na przejście przez mur, a tym samym na opuszczenie miasta. Mur wysoki na 8 metrów zakończony drutem kolczastym wije się dookoła... ale o tym może ciut później. Turyści przejeżdżają przeważnie bez problemu. W chwili kiedy Tomek to mówi nasz autobus skręca. "Proszę, państwa mamy pecha." Musimy przejść przez kontrolę. Zabieramy ze sobą tylko paszporty. Doświadczenie średnio przyjemne... ale przynajmniej wiem jak to się odbywa i przez co przechodzą ludzie tam dziennie. Bramki nie wyglądają tak "elegancko" jak na lotnisku. Co kawałek widać żołnierza z karabinem maszynowym... Na prawdę odetchnęłam z ulgą jak przeszłam.

Jedziemy do Jerozolimy. Pierwszy punkt - kościół Pater Noster. Wchodzimy na teren kościelny, obowiązuje "wersja kościółkowa" Czyli zakryte kolana, ramiona, dekolt. Jesteśmy na miejscu gdzie Pan Jezus wypowiedział słowa modlitwy Ojcze Nasz. Wchodzimy do groty gdzie znajdował się kościół w pierwszych wiekach chrześcijaństwa a następnie do aktualnie działającego kościoła. Na murze otaczającym i krużgankach wiszą tablice z modlitwą ojcze nasz w różnych językach. Odnajdujemy polską tablicę a także kaszubską. Kilka tablic napisanych jest Braillem.

Wychodzimy z kościoła i od razu idziemy ulicą w dół. Tomek chyba wyznaje zasadę, że to grupa powinna pilnować przewodnika a nie przewodnik grupę więc postanawiam trzymać się blisko żeby się nie stracić. Zatrzymujemy się by zobaczyć panoramę Jerozolimy. "Proszę państwa, tu tylko proszę sobie zerknąć i idziemy dalej bo będę lepsze widoki" Zerkam, robię zdjęcie, Tomek już rusza więc idę za nim... W sumie jednak przystojny jest, nie w moim typie ale przystojny... Obserwacje przewodnika pod względem estetycznym muszę odłożyć na później bo moją uwagę skupia cholernie śliskie podłoże (kamienie po których dziennie taki tabun ludzi przechodzi - czemu ja się w ogóle dziwie). Chwila nieuwagi i gleba byłaby zaliczona. Zatrzymujemy się przy schodach, odwracamy a tu ZONK. Reszta wycieczki poza mną, moją ciocią (która wyznawała taką samą zasadę odnośnie trzymania się blisko) i jeszcze dwoma osobnikami stoi tam gdzie ich zostawiliśmy i cyka foty. No nic, czekamy aż do nas dobiją poczym schodzimy w dół w stronę cmentarza żydowskiego.

Cały czas znajdujemy się na górze oliwnej i kroczymy drogą palmową.

Kirkut czyli cmentarz żydowski. Panorama na Jerozolimę faktycznie ładniejsza. Podobno mamy zobaczyć jeszcze fajniejszą. Kiedy już wysłuchaliśmy wszystkiego co Tomek ma do powiedzenia na temat tego miejsca padają słowa "Proszę państwa tu nas NIE było". Cmentarz był jednym z punktów, które nie były uwzględnione w planie wycieczki, ale że Tomek człowiek ambitny to nam pokazał.

Z cmentarza idziemy do kolejnego miejsca w którym nas nie było. Kościół Dominus Flevit - Pan Zapłakał. Postawiony w miejscu gdzie Jezus zapłakał nad Jerozolimą. Tu właśnie rozpościera się wcześniej wspomniana panorama. Rzeczywiście piękna. Widać z niej prawie wszystkie ważniejsze miejsca.

Przechodzimy do ogrodu oliwnego przy Bazylice Narodów (inaczej męki, agonii). Tu znajduje się skała na której Jezus modlił się przed męką. Ten kościół jak i Dominus Flevit zostały zaprojektowane przez Antonio Barluzziego

Z bazyliki udajemy się do Ormiańskiego Kościoła Grobu Maryi - trzecie miejsce w którym nas nie było. Jest to podziemne sanktuarium w Dolinie Jozafata. Hasło dnia Tomka: "Jest godzina 15:58, daje państwu 10 minut czasu, spotykamy się o 16". Takie wtopy zdarzały mu się czasem za co nas bardzo przepraszał. Ormianie należą do grupy religii które wierzą, że Maryja umarła a nie zasnęła. Tylko nie potrafią się zdecydować gdzie jest grób, bo drugi jest w Efezie. Sanktuarium niewątpliwie z klimatem. Ciemno, palą się tylko lampki oliwne, unosi się zapach kadzidła, jakaś grupa śpiewa pieśni co dodaje uroku...

Idziemy do autokaru i obieramy kierunek na Ain Karem.

2 komentarze:

  1. genialnie opisujesz, prawie poczułam te zapachy i usłyszałam pieśni :) z niecierpliwością czekam na dalsze relacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. :) dzięki, następne relacje na pewno się pojawią

    OdpowiedzUsuń